Jako ze ja znow w pracy i czytalam Harrego Pottera and the Deathly Hallows do tej pory, wiec prosze wybaczyc polskich liter brak... bo to indyjski komputer jest.
Ostatnie dni...ciezko opisac w skrocie...
Wszyscy wracali do tego domu zeby pozegnac 1 dziewczyne z Niemiec ktora wyjezdzala niedlugo, ale ja nie bylam w nastroju na impreze wiec razem z Marcinem i Fieke wsiedlismy do rikszy i jechalismy do domu. Po drodze przejechalismy obok wesela, ktore mialo miejsce niedaleko naszego domu. Ja wpadlam na genialny pomysl zeby tam pojsc porobic pare zdjec i cala 3 poszlismy :) Kiedy doszlismy ja zaczelam robic zdjecia z zewnatrz, a Marcin opisywal wszystko co widzi i nagrywal dyktafonem (postaramy sie tez jakos udostepnic). W miedzyczasie wyszedl stamtad tata panny mlodej i zaprosil nas do srodka :)))) i tak stalismy sie jedna z wiekszych atrakcji wieczoru. Cale wesele jest strasznie kolorowe i taneczne, jedyne co smucilo to brak jakichkolwiek objawow radosci na twarzy mlodej pary. Wywnioskowalam ze to pewnie zaaranzowane malzenstwo musi...smutna indyjska prawda. Najlepsze w trakcie calego wesela jest to, ze prawie nkt nie zwracal uwagi na mloda pare, wszyscy zajeli sie tanczeniem i jedzeniem, a oni siedzieli tacy smutni na srodku wielkiej sali i ktos im robil zdjecia, ktos gratulowal, ale wszystkie oczy zwrocone byly na tanczacych.... i na nas oczywiscie. A potem na nas tanczacych tez :)
Cale wesele zaczyna sie od tego ze pan mlody przyjezdza w takim glosnym i tanczacym orszaku pod dom gdzie jest panna mloda. Potem wszyscy mescy przedstawiciele rodziny pana mlodego obdarowani zostali kwiatowymi lancuchami i kocami. Sam pan mlody przybrany byl w pieniadze co widac na kilku zdjeciach. Potem druchny panny mlodej zrobily brame przy wejsciu na sale i pan mlody musial sie o nia targowac. Po targach weszlismy wszyscy do sali i czekalismy na panne mloda ubrana w czerwono-zlote sari, ktora zeszla po kilku pokazach tanca i sporej dawce jedzenia dla wszystkich. Potem para siedziala na srodku, a wszyscy tanczyli obok nich na podescie i jak juz napisalam na pare nikt nie zwracal specjalnej uwagi. Potem my tez zaczelismy tanczyc wyciagnieci przez chlopakow, z rodziny chyba. Potem zrobilo sie dosc niewyraznie, 2 chlopakow zaczelo sie bic, a my zdecydowalismy sie pojsc (1 pani popatrzyla na mnie tak nienawistnie wtedy, moze chodzi o blond wlosy?). W kazdym badz razie bylo to niesamowite zakonczenie wieczoru, w ktorym nie mialam ochoty na zadna zabawe :))))
Jako ze tu kolejka z tylu... to ja opisze festiwal z domku juz :) Zdjecia domku tez juz opublikowane :)
Prosze czytac i komentowac, maile pisac lub listy na adres:
Dorotka Pawlowicz
Sector 37
House number 3162
Chandigarh
India
Sciskam mocno mocno :))
Aaaaaa indyjski numer ktory zgubilam i znalazlam to: +919872942363 :)))
środa, 26 września 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz