wtorek, 18 września 2007

Indie dzień kolejny :)

Ach więc.... mój kolejny dzień w Indiach :) gorąco okrutnie, zastanawiam się jaki będzie szok jak wrócę w środku zimy z tego upalnego kraju do Polski...
Dom, w którym mieszkam ma 2 piętra. Na parterze mieści się biuro AIESECu, na 1 piętrze są 2 pokoje, WC, łazienka, kuchnia i balkon, na którym jemy kolacje, na 2 piętrze są 2 pokoje i łazienka. Śpimy na takich drewnianych polówkach, na których leży materac, prześcieradło i w moim przypadku kochany śpiwór do - 5 :))) Mamy tu lodówkę i pralkę, nawet toster. Łazienka to taki kranik wychodzący ze ściany z letnią wodą, choć zapewniam, że żadna inna nie jest potrzebna. I jak to wczoraj stwierdziliśmy z ludkami tu... siedzimy tacy strasznie spoceni, idziemy się kąpać, a 5 minut później jest dokładnie tak samo. Wszystkie rzeczy pierzemy codziennie, bo inaczej nie da rady... kosmicznie gorąco tu.
Ach więc... jako, że w piątek, w który tu przyjechałam wszyscy wyjeżdżali do Manali, spędziłam weekend z Jorisem i Trixie. W sobotę poszliśmy do sektoru 17, czyli takiego centrum tu. Poszwędaliśmy się trochę, zjedliśmy pyszne indyjskie jedzenie, pooglądaliśmy Rose Garden, w którym było 0 rose :) (Trixie mówi, że one kwitną w lutym, bo tu wtedy nie tak gorąco). I wróciliśmy sobie do domu naszego.
W niedzielę miałam okazję spotkać się z ludźmi z 2 AIESEC trainee house tu i wszyscy wyszliśmy do pubu zwanego Hot Millions że pograć w bilard i napić się piwa, które nie smakuje w ogóle jak piwo, i które kupuje się na kubki. Poznałam ludzi z Tunezji, Turcji, Nigerii, Holandii i Niemiec. Najśmieszniejsze jest tu to, że w tym klubie grała głośna, rockowa, europejska muzyka, a kelnerzy byli w garniturach :) Wyszliśmy jak głośność muzyki była tak wysoka, że nie dało się już nawet rozmawiać. Przed samym wyjściem przyszła do nas Coco z kolegą, którzy są stąd z Chandigarhu i powiedziała nam, że to klub dla gejów :). nonono....
Potem poszliśmy w 6 do klubu Blue Ice, zamówiliśmy dobre picie i tańczyliśmy trochę, oczywiście byliśmy jedynymi, którzy tańczyli więc wzbudzaliśmy powszechne zainteresowanie. Sęk w tym, że zawsze wzbudzamy powszechne zainteresowanie, a już szczególnie ja, Janekee i Mandy jako białe kobiety, a ja i Janekee jako blondynki. I to nawet nie zainteresowanie, ale typowe gapienie się. Ludzie nawet zatrzymują samochody na środku ulicy, żeby na nas popatrzeć. Takiego zainteresowania to jeszcze chyba nigdzie nie miałam :).
Potem Coco zabrała nas do restauracji na kolację swoim małym 4 osobowym samochodem (6 osób). Ja nie byłam głodna więc podziękowałam, ale podobno było pyszne :) W międzyczasie dowiedzieliśmy się, żę tego samego dnia została zwolniona z pracy za to, że pracowała za szybko!!! Powtarzam ZA SZYBKO!!!! W Indiach to najgorsze chyba :) w każdym bądź razie pracowała w firmie projektowej i zrobiła w 2 tygodnie to, czego jej szef nie mógł w pół roku :))) Masakra. Stwierdziliśmy, że powinna mieć to w cv jadąc gdzieś na zachód... zwolniona, bo pracowała za szybko :)
Potem z Jorisem wróciliśmy do domu i on grał w pokera, ja rozmawiałam na skype i gadu, a potem piliśmy wódkę z limonką :)

Brak komentarzy: