piątek, 12 października 2007

Ona/O Indiach dla tych co ich nie widzą wciąż

Aby zobaczyć Indie naszymi oczami, trzeba wyobrazić sobie wąskie uliczki pełne nieustannie trąbiących samochodów, nie przestrzegających żadnych zasad ruchu kierowców (wszystkie znaki są po angielsku, a tu np. rikszarze nie znają angielskiego, bo szkoły w których się go uczy są płatne, a oni nie mają pieniędzy na wysłanie swoich dzieci do szkoły i tak to się przenosi z pokolenia na pokolenie). Na każdej ulicy swoje krzesełko na otwartym powietrzu ma fryzjer, który również goli brzytwą, a ostatnio idąc do szkoły mijałam go jak czesał 1 panu włosy pod pachami. Na ulicy non stop mija się ludzi śpiących tam, lub, wieczorami, próbującymi ogrzać się przy małych ogniskach. Na naszej ulicy jest rodzinka mieszkająca w zbitym z desek i otoczonym folią domku. Wieczorami na małym kocyku, zasypia tam 2-3 malutkich dzieci, czekając aż będą mogły wejść do środka i zasnąć razem z rodzicami i resztą rodzeństwa. Na dworcu mijamy ludzi, którzy nie mają rąk i nóg, a może - co prawdopodobne - zostali tak zniekształceni przez swoich rodziców, aby dostawać za żebranie więcej pieniędzy. Tak naprawdę się dzieje, dzieci są wiązane lub wsadzane do słoików, czy pudełek od urodzenia. W międzyczasie na ulicach jeżdżą najnowsze samochody, ludzie wydają masę pieniędzy na najnowsze sari, motor i skuter.
Tutejszy targ przypomina nasze madro, otaczające dworce targi, jak ten w Lublinie. Jest tylko jeszcze mniej miejsca, ale każdy krzyczy i próbuje Ci wcisnąć własny towar, za najnowszą, najniższą i najlepszą cenę. Każdy chodzi po sobie, po 1 godzinie nie wiesz gdzie jesteś, wracasz w to samo miejsce po raz trzeci, boli Cię głowa od krzyku i nieustannego mówienia - Nie, nie dziękuję!!! Co 2 stragan oferuje materiały na sari, nie możesz się zdecydować, bo jest ich tak wiele, tyle kolorów, zestawień, kombinacji. W końcu wybierasz, a potem na kolejnym widzisz ładniejszy (choć ja wybrałam najładniejszy :)))
Uciekam spać....

Brak komentarzy: