Obudziłam się dziś i usłyszałam, że pada deszcz i że jest zimno. Rzeczywiście!!! Mój pierwszy tak wielki deszcz tu i chłód, którego tak bardzo brakowało przez parę ostatnich dni. Wyglądało to trochę tak jakby całe miasto zamarło wstrzymując oddech w chwili wytchnienia. Za moment jednak wynurzyło się zza chmur słońce i już robi się ponownie gorąco... Czyli Indie :) jednym słowem. Kraj różnic i kontrastów.
Wczoraj wieczorem siedzieliśmy na balkonie z Johnem i Sahimem naszym sąsiadem (ten, który jest Sikhem) i ma włosy do ziemi, bo nigdy ich nie ścinał, i rozmawialiśmy o różnicach Indie - Europa. Najbardziej w szoku był kiedy rozmawialiśmy o homoseksualizmie, seksie przed ślubem, życiu bez ślubu, nieustannym zabieganiu, zdenerwowaniu gdy autobus jest 5 minut za późno itp. Indie to zupełnie nic innego, a zarazem niemożliwego do porównania. Nikt tu się nie spieszy, nic nie jest na czas, wszyscy są spokojni i zrelaksowani.
Widziałam dziś też w końcu Himalaje w oddali na końcu naszej ulicy wspinając się na murek na balkonie. :)))))))
sobota, 22 września 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz